Stąd zaczęła się moja wędrówka po nieznanym...
Nie znosiłam tego miasteczka - wielkie domy, wielkie samochody i brak jakiejkolwiek wdzięczności w oczach ludzi.
Nie wiedzą co mają...
Zazdrość? Może wtedy tak - teraz nie mam czego. Mój świat jest fundamentalny, oparty na prawdzie i wierze - nie chciałabym tak jak oni... teraz już nie. Bo wiem ile można stracić?
Po co mi to wszystko kiedy polityka życia zdegradowała rolę rodziny do tego stopnia że można nazwać ją tylko komórką społeczną. A do tego brak wielopokoleniowej tradycji - brak tożsamości - aż chce się zaśpiewać w rytm znanej "usa'ńskiej" Boże broń mnie przed Ameryką :)
Nie - to nie dla mnie.
Wolę to oglądać z daleka - najlepiej po drugiej stronie zimnego szkła ekranu.