Tu to wylądowała moja 27 letnia mama z dzieckiem na ręku i tobołami pełnymi ubrań w ręku.
To tu było nasze pierwsze mieszkanko, potem drugie już z wujkiem Andrzejem i trzeci - które pochowało wujka Andrzeja...
I zostało na trzecim.
To tutaj skończyłam przedszkole, szkołę podstawową, gimnazjum i liceum. I mimo, że zapierałam się nogami i rękoma - próbując sił na studiach w Warszawie i Londynie, to tu w końcu wróciłam i szczęśliwie kontynuuję sobie 2 kierunki.
Kiedyś nie lubiłam tego miasta - wszyscy się znali, ja byłam obca. Fakt, ze mieszkam tu od 4 roku życia nic nie zmieniał. Ja nie miałam babci na miejscu do której mogłabym iść na obiadek po lekcjach. Za to miałam 7 lat, klucz na szyi, ciężki tornister i bilet miesięczny na autobus...
Myślę, że właśnie ten fakt ukształtował mnie do życia w świecie. Nikt nigdy nie pytał się mnie, czy chciałabym inaczej żyć - i dzięki temu nie miałam okazji by się użalać.
Przyjeżdżałam do domu, odgrzewałam obiad, robiłam sałatkę i siadałam do lekcji (a częściej przed telewizor), potem sprzątałam mieszkanie i szykowałam herbatę na przyjście mamy z pracy.
Jak na 7,8 letnie stworzenie - muszę powiedzieć, że jestem z siebie teraz dumna.
Tak tak, gdyby rzecz działa się w Anglii czy USA to moja mama straciła by prawa rodzicielskie - niestety to nie Anglia tylko suche polskie realia samotnej matki z dzieckiem za 800 miesięcznie