Rok 1994 był przełomowym - w moje i mojej mamy życie wszedł nowy człowiek.
Jako dziecko go lubiłam, jako nastolatka nie akceptowałam, jako dorosła już osoba - mu współczuję.
Wujek pochodził z Ustki - tam się urodził, tam mieszkał, tam miał dom. Ale jakimś cudem wszedł w moją rodzinę. Wujek już nie żyje - zmarł w wieku 51 lat kilka lat temu i tylko dlatego nie będę o nim opowiadać - bo będąc szczerą musiałabym nie zawsze mówić przychylnie...
Jedno jest pewne był bardzo dobrym, zagubionym człowiekiem. Mechanikiem z ponadprzeciętną wiedzą dziennikarską i filozoficzną, który był bezbronny w konfrontacji z prostotą umysłu 6 letniego dziecka.
Jak to się mówi - o emocjach można wiedzieć wszystko, czym są i jak je trafnie opisać, ale gdy dotyczą Ciebie gubisz się zanim zacząłeś myśleć.
No a że mężczyźni mają tym bardziej zaburzone pojęcie odczuwania i okazywania emocji - było nam razem ciężko.
Mimo to wujek zostawił mi bardzo wiele - choćby wspomnienie koszar w Ustce.
Nasz dom był ok 50 metrów od strzelnicy, 100 metrów od dzikiej plaży i jeden metr od lasu jodłowego.
Ustka - to tam się wychowały moje wakacje i relacje z mężczyznami pod postacią rekrutów Polish Navy :)
Wspomnienia ciekawe i niezbędne :)